poniedziałek, 4 lutego 2013

Odwieczny problem Kowalskiego



      Kiedyś myślałem, że pierwszy milion trzeba ukraść (nawiasem mówiąc większość ludzi nadal tak myśli - szczególnie etatowcy)
     Jak się jednak okazuje, zdobyć pierwszy milion jest łatwiej niż się wydaje. Oczywiście wymaga to trochę czasu, ale za to każdy kolejny będzie się pojawiał o połowę szybciej niż poprzedni.


Ustanowiłem sobie taką zasadę:
Każdego dnia odkładam niewielką sumę pieniędzy i inwestuję ją.

Ja, jak to ja, chciałem od razu uszczęśliwić wszystkich wokoło i podzieliłem się pomysłem z osobami, które od dawna narzekają na swoje finanse.

Jakież było moje zdziwienie, gdy ten genialny w swej prostocie plan nie wywołał euforii radości, lecz jeszcze bardziej wzmocnił czarnowidztwo:

- jak mam coś odkładać, skoro ledwo wiążę koniec z końcem. Zapłacę rachunki, zrobię zakupy i ledwo starcza do końca miesiąca. A jeszcze chciałbym mieć coś z życia i na przyjemności czy hobby też musi wystarczyć.

Na tej przeszkodzie większość osób zawiesiło się i nie mogą sobie z nią poradzić.



Albert Einstein powiedział: 
" Nie możemy rozwiązywać problemów, używając takiego samego schematu myślowego, jakim posługiwaliśmy się w trakcie ich pojawienia się."



     Idąc dalej porównałem sytuację życiową dwóch moich znajomych (pracują w tej samej firmie na równorzędnych stanowiskach), mieszkają w tym samym domu, lecz na innych piętrach)

     Pierwszy to Marek. Pracuje na etacie, zarabia netto 3000zł.
wraz z żoną i dwójka małych dzieci mieszka w wynajmowanym mieszkaniu. Mimo że żona nie pracuje to nieźle sobie radzą i stać ich by co roku spędzić urlop za granicą a na koncie odłożyli już pieniądze na czarną godzinę

     Z drugiej strony mamy Roberta, który również pracuje na etacie i również zarabia około 3000zł
Jest kawalerem, mieszka sam, konto puste, urlop tylko pod namiotem w Polsce i co miesiąc około 20-tego kończą mu się pieniądze.


dziwne prawda?

co różni te dwie osoby?


2 komentarze:

  1. Tomku ,Ja z swojego doświadczenia życiowego opowiem ci co moim zdaniem różni tych dwóch sąsiadów.Marek ma rodzinę,która jest podstawą życia i dba o nią z należytą starannością,a Robert jest kawalerem i nie ma dla kogo się poświęcać.Ja sama od ponad 4 lat wychowuję samotnie dwoje dzieci i wielu moich znajomych zadziwia mój fakt istnienia........nie wspomnę o wypoczynku za granicą,czy wypadach w góry :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielki Szacun do ciebie Aniu. Znam twoją sytuację tylko pobieżnie i wiem, że jesteś wzorem do naśladowania dla niejednej samotnej mamy.

    Słusznie zauważyłaś, że i Marek i Robert kierują się zupełnie innymi zasadami, mają inne cele życiowe i jak się okaże w kolejnych moich wpisach, ich wiedza na temat zarządzania finansami dwie zupełnie inne bajki... polecam dalszą lekturę :)

    OdpowiedzUsuń